List Otwarty
List otwarty prawdziwej polskiej inteligencji.

W ciągu ostatnich kilku lat mocno nadwyrężono dobre imię polskiego inteligenta. Przypisuje mu się próżniactwo, pychę, bezrefleksyjne przyjmowanie maski filozofa podczas rozmów o sprawach trudnych. Przypisuje mu się brak zainteresowania ojczyzną oraz jej sprawami. Do tego szlachetnego grona, jakim bez wątpienia jest grono prawdziwej inteligencji polskiej, z wielką łatwością przyszywa się mierność, jeśli tylko owa mierność jest w posiadaniu dyplomu magistra bądź chociażby studiuje, co akurat w dzisiejszych czasach nie jest żadnym wskaźnikiem bycia inteligentnym. Odmładza się to grono co chwilę, czyniąc je hermetycznym klubem młodzieży między 18 a 25 rokiem życia. Młodzieży, która nie pamięta, bo i pamiętać nie może, prawdziwego raka, który toczył polską rzeczywistość przez szereg dziesięcioleci. Młodzież ta, która tak łatwo kupuje wszystko, co jej się pokaże w wolnych prywatnych mediach, nienawidzi idei IV RP. Kreowaną na bohaterów polityczną klasę próżniaczą, która przez osiemnaście lat wolnej Polski nie wykonała żadnego ruchu, aby tę wolność umocnić, dzisiaj przedstawia się jako alternatywę dla "ciemnogrodu" Kaczyńskich...

Mimo że żaden z wybranych przeze mnie młodzieńców nie umiał odpowiedzieć na pytanie: dlaczego nienawidzi PiS, to jednak wśród tej właśnie warstwy społecznej dominuje przeświadczenie, że rządy braci są rządami w najlepszym wypadku prowadzącymi do totalitaryzmu. Z ust owych młodych ludzi można usłyszeć żal, że nie powstają mieszkania, nowe miejsca pracy, że zaniżany jest poziom uczelni etc. Ot, prawda to, lecz czy jest ta prawda prawdą o rządach Jarosława Kaczyńskiego? Czy aby nie wykorzystuje się dzisiaj zdobyczy, jaką było wejście do Unii Europejskiej, do pogrążania politycznych przeciwników? Po cóż nam druga Irlandia? Bądźmy Polską. Czy trzy miliony mieszkań miały powstać w dwa lata? Czy nie po to głosowaliście za wejściem do UE, aby móc wyjeżdżać tam do pracy? Czy gdyby rządziła inna opcja zostalibyście? Nie, oczywiście, że nie.

Wykreowany na idola młodych Donald Tusk w każdej innej demokracji nie miałby cienia szans na zaistnienie. Donald Tusk jest antybohaterem polskiej polityki. Nie udało mu się w życiu politycznym NIC. Nie wygrał wyborów prezydenckich, nie wygrał wyborów parlamentarnych. Nigdy nie pełnił żadnej ważniejszej funkcji. Nie pełnił, albowiem nie ma do tego żadnych kwalifikacji. Nie potrafi odpowiadać na proste pytania. Słowem: nie potrafi nic, co mogłoby przyciągnąć tłumy. A jednak okazał się być języczkiem uwagi wolnych prywatnych mediów. Cóż, media te, nie widząc pod ręką żadnego innego idola, wybrały Tuska, którego konsekwentnie kreują na wodza demokracji XXI wieku. Sęk w tym, że marny ten wódz.

W tym kontekście martwi postawa pewnych kół w Polsce, kół mających zadatki na stanie się kołami inteligenckimi - wykształciuchów właśnie. Mówię tutaj o gronach różnej maści naukowców, którzy w swych zatęchłych uczelnianych senatach wciąż jeszcze nie wyszli z PRLu, co najlepiej widać po tabliczkach z imionami i nazwiskami oraz pełnionymi funkcjami. Wystarczy, że zrobimy rundę po pokojach rektoratów wyższych uczelni, abyśmy mogli dostrzec pełnię tej grozy. Wszędzie nazwiska marcowych docentów. I mimo że sami zainteresowani radzi by ogniem wypalić swą przeszłość, to jednak są wciąż tacy, którzy pamiętają ich niechlubną przeszłość. W nazwiska agentów wśród dziekanów i prodziekanów można by wręcz grać niczym w statki. Tym to właśnie kołom nie podoba się prowadzona przez Kaczyńskiego polityka, albowiem słusznie wietrzą w niej rychły koniec swoich pseudo-karier. Karier w dużej mierze opartych na plugawym donosicielstwie, na podkopywaniu dołków pod tymi, którym nie podobała się gomułkowszczyzna. Wstręt. Wstręt i odraza to jedyne emocje, które targają przyzwoitym człowiekiem, gdy słyszy ten pełen nienawiści jazgot, polegający wyłącznie na szydzeniu z ostatnich bojowników o wolną i niezależną Polskę.

Tak, tak... nie przejęzyczyłem się. W podręcznikach historii bracia Kaczyńscy przedstawieni zostaną jako ostatni bohaterowie, którzy chcieli dobra ojczyzny, którą umiłowali nad życie. Tak łatwo szydzi się dzisiaj ze słowa honor, tak łatwo plugawi się je ustami Tuska, Komorowskiego, i innych liberalnych wampirów polskiej polityki.

Tyle wrzawy wokół zakuwania ludzi w kajdanach, a przecież baronowej SLD nie chciano odbierać godności, nie zakuto jej, pozwolono jej skorzystać z toalety, aby mogła zachować człowieczeństwo. Któż wie, jakie naprawdę zamiary kierowały osobą, która mierzy do siebie bronią załadowaną ślepymi nabojami? Być może ironia losu sprawiła to, co sprawiła. Wokół przestępczyni, która brała łapówki zbiera się grono zasępionych i zmartwionych faktem ujawnienia prawdy pseudointelektualistów. Nagle okazuje się, że jakiekolwiek działania służące walce z jawną w tym kraju korupcją są działaniami politycznymi. To już nie można powiedzieć politykowi: kradniesz, bo gdy się tak mówi, to walczy się "brzydko". Mamy więc polityków o moralności dziecka, które znalazło na ulicy 10 zł i ani myśli zainteresować się czyje to pieniądze, bo przecież "znalezione". Ale dziecku można wybaczyć, choć i je należy odpowiednio wychować.

Jeśli tegoroczne wybory wygra Platforma Obywatelska, to za sto lat w podręcznikach do historii będzie rozdział o trzeciej Targowicy. Druga dokonała się przy okrągłym stole, a jej pseudo-bohater, stojący niegdyś na czele dziesięciomilionowego związku, może dzisiaj tylko wsłuchiwać się w szeptaną przez każdy kamyk tej pięknej polskiej ziemi pieśń: miałeś chamie złoty róg, ostał ci się jeno sznur...

Prawdziwy polski intelektualista nie dał się uwieść grze pozorów. Był i pozostanie wierny Polsce. Tej Polsce, którą jego dziadowie i pradziadowie okupili krwią, okupili w polskich mundurach, mając na ustach okrzyk: Polonia Restituta!

Prawdziwy polski intelektualista odda głos na PiS, mimo że nie jest on najlepszą partią, to jednak najlepszą z tych, które startują w wyborach.

~intelektualista, 19.10.2007 21:19

 

RETURN